31 mar 2012

Barcelona Ciapar Trip 2 - Fotostory pt.2

Minęło kilka dni zanim znalazłem trochę czasu, by znaleźć wolną chwilkę i zająć się zdjęciami z barcy. Dzisiaj lądują fotki z pierwszych dni deskorolkowania i nagrywania. Na pierwszy ogień poszły ogromne, czerwone psie budy, które wymyślił sobie Cebul. Minęło jednak troche czasu, zanim przestał udawać drzewo i wział się do jazdy :) Z wojtkiem też udało się coś nagrać, by potem pochillować na plaży lub w morzu. Wojtas nie dość ze zamoczył całe buty, to jeszcze zgubił gdzieś skarpetki :) Ale to nic, bo na prawdziwą przygodę trzeba było się przygotować. Kilka dni później udaliśmy się na Molins De Rei - spocik z wielkim bankiem i klockami, oddalony jednak trochę od Barcelony. Jako, że mapa którą mieliśmy (do czasu, kiedy zgubił ją Trodżan) nie obejmowała ów Molins, trzeba było zrobić swoją. Szybko narysowałem na kartce zrzut z Google Maps, ale ciapary były czujne i tą mapę też zwędziły w metrze. Tak wogóle, to jechaliśmy chyba dwoma albo trzema liniami metra na dworzec - Sants, a żeby było jeszcze śmieszniej to na dwa razy dwiema ekipami. Na Sants, okazało się, że nie działają bilety do Molins, bo kupilismy je na innej stacji (na ten sam pociąg). Chłopy i kobiety z kontroli zaczęły się łapać za głowe dlaczego tak, a nie bardzo chcieli nam wytłumaczyc dlaczego nie działa, ale jakoś się udało :) Przejechaliśmy 10 minut pociągiem i okazało się, że to koniec trasy. A do Molins jeszcze daleko... No to przesiadka w kolejny pociąg i jesteśmy. Przywitała nas mała mieścina, a z dworca na miejscówke był rzut beretem, co oszczędziło nam szukania. Palące słońce troche nas wytyrało, ale prawie każdemu z ekipy udało się coś nagrać :) W drodze powrotnej zahaczyliśmy o "the Yellow" - miejscówkę z rurkami na żółtej nawierzchni. Tam też trzeba było dojechać niejednym pociągiem :) Znalezienie miejscówki okazało się być nie lada wyzwaniem, ponieważ jedynym punktem charakterystycznym był duży budynek w tle znany z nagrywek. A stacja na której wysiedliśmy była otoczona przez włąsnie takie bloki :) Głodniejsza część ekipy już zrezygnowałą z poszukiwań i udała się do bagdadu (doneru), ale jednak dotarliśmy na miejsce dzięki wujkowi Bunkowi, a.ka. Luigiemu. Był to już koniec dnia, więc wróciliśmy do domu, a stamtąd na pokaz fontann, który akurat odbywał się w centrum Barcelony. Chill i ciepełko. Gdy to piszę, to siedzę przed oknem w krk i pada śnieg. Wole więc wrócić choćby wspomnieniami do ciepłych krajów :)
Pozdro


Pierwsze odepchnięcia w Barcelonie:) Trzeba zawiązać buty!


Są i budy.


Sprzymierzeni sesja dla Bravo Girl


Jest trik - jest cenzura :) "Zobaczysz na filmie, ha"


Siadło!


Cebul jest drzewem.


Każdemu należy się relax na plaży


Ponoć mokra podeszwa trzyma lepiej deskę... A cały but?


Koledzy :)


Skwar na Molins



Jest i nasz wyjazdowy kamerzysta :) Kuba tak się wkręcił, że nawet ostatnio udało mi się nagrać z nim sekwę, tyle że tym razem to on był za kamerą. I przez cały dzień nic sobie nie pojeździł, a wieczorem napisał mi że ma jeszcze zajawe i może nagrywać :)


Szef Beara - wujek Buniek


The Yellow


Pokaz fontann na placa Espanya. W międzyczasie w odwiedziny przyleciał mój brat bliźniak, który mieszka właśnie w Hiszpanii. Część ekipy była w ciężkim szoku, myśląć, że ściąłem włosy :). Fajnie, że udało się spotkać :)


Podobni?


Buniek ze Świebodzina



Prawie cała, ale uśmiechnięta ekipa. Hi 5!

1 komentarz: